Opowiem Ci o moich świętach - część 1

Dawno temu, kiedy biało było już na mikołajki, a ja byłam małą dziewczynką wypatrującą świętego Mikołaja z workiem prezentów, magia świąt zaczynała się już na początku grudnia. Nie dlatego, że wszędzie były świąteczne ozdoby, ale zapowiedzą był 6 grudnia – dzień, w którym Mikołaj przynosił choćby jeden wymarzony prezent z napisanego wcześniej listu.

dziewczynka przy świetle lampek

List do świętego Mikołaja

Pisaliście kiedyś listy do Świętego Mikołaja? Ja tak! Pamiętam ile ekscytacji towarzyszyło przy jego pisaniu i oczekiwaniu na to, kiedy zniknie z parapetu. Może to duże kłamstwo, ta wiara w świętego Mikołaja, ale ja uważam, że takie kłamstwo wychodzi jak najbardziej na plus. Ileż magii w tym wszystkim. Jakim cudem, ten jeden człowiek umie w jedną noc okrążyć cały świat? Jak zabiera list z parapetu? Jak podkrada się pod drzwi i jak to się dzieje, że nigdy go nie mogłyśmy zobaczyć? Do pewnego czasu oczywiście!

Dzieci tulące się przy świetle lampek

Magia świąt

Tak, magia świąt zaczynała się 6 grudnia! Budzisz się rano, ledwo otwierasz oczy i słyszysz jak coś szeleszcze w Twoim łóżku. Radość 200%! Otwierasz paczkę, z której unosi się zapach mandarynek i cieszysz się z nowej piżamy czy skarpet. Dzień mija Ci w szkole super szybko bo wiesz, że kiedy się ściemni idziesz do babci. A tam, w domu u dziadków, co roku zbiera się cała rodzina. Każdy się dziwnie uśmiecha, radość wręcz unosi się w powietrzu. Babcia robi najpyszniejszą herbatę na świecie – tą granulowaną, malinową lub cytrynową. W całej krzątaninie zdążysz podkraść granulki prosto do buzi, oczywiście wtedy, kiedy nikt nie patrzy. Ciocia coś szepce do mamy, wujek z tatą pośpiesznie wymieniają się spojrzeniami, a dzieci bawią się w najlepsze, obserwując i kodując każdy ruch dorosłych.

W najmniej oczekiwanym momencie słyszysz dzwonek do drzwi. Dziadek woła „idźcie otworzyć, ktoś przyjechał!”. Otwierasz drzwi i nie wierzysz w to, co widzisz! Masz przed sobą worki! Nie jeden – dwa, trzy! Pisk, krzyk – jak to, to On tu był? Gdzie jest, może jeszcze go zobaczmy? Ale Mikołaj podrzucił prezenty pod drzwi i zniknął.

chłopiec przy świetle lampek

Ileż było radości! Zawsze z siostrą próbowałyśmy wciągnąć te worki do środka! 

Uwielbiałam każdy z tych momentów, od oczekiwania po otwieranie worków z masą prezentów. Nie wiem jakim cudem, ale Mikołaj pamiętał o każdej osobie! W międzyczasie do pokoju wchodził mój tata lub wujek z zaczerwienionymi policzkami, zacierając przy tym ręce z zimna. Do świąt lekko przenosił nas kalendarz z czekoladkami. Pamiętam też tą magię powrotu do domu – od dziadków do nas jest jakiś kilometr, może trochę więcej – sanki zapakowane po brzegi prezentami, pod nogami skrzypiący śnieg, zmarznięte od mrozu policzki i granatowe niebo pełne gwiazd. A nam było gorąco w sercach!