Jak zostać fotografem? Moja historia

Śmieję się, że ja się nim urodziłam!

Od kiedy pamiętam dostrzegałam świat trochę inaczej, widziałam to, obok czego inni przechodzili obojętnie. Zawsze ważne były dla mnie emocje, bliskość, drugi człowiek…

Idealnie pamiętam zdjęcie, które zasiało we mnie to małe ziarno, fotograficznego bakcyla. Mój pierwszy aparat? To była zwykła małpka zakupiona przez moich rodziców.

Jeszcze w 2005 roku, u mnie w domu, robiliśmy zdjęcia aparatem na kliszę. Tak! Pamiętam, kiedy pojechałam na kolonie w góry i wyciągałam aparat, by zrobić zdjęcie z grupką poznanych osób. Czuję, że teraz pewnie Was rozczaruję… Wszyscy byli zachwyceni tym aparatem, były ochy i achy „Jak to, masz aparat na kliszę? bomba!” –  słyszałam.

Magiczne 36 zdjęć na tydzień.

Rozumiecie to? 36 zdjęć, na tydzień!

Nie robiłam byle jakich zdjęć i szanowałam tę pomniejszającą się liczbę. Oczywiście znalazły się na niej zdjęcia gór! Przecież nie mogło być inaczej!

Katarzyna Paciorek

Rok później wybrałam się na spacer do babci po mleko. Oho! Totalnie fajny wpis się robi i to z mnóstwem wspomnień. Moi dziadkowie jeszcze kilka lat temu prowadzili małe gospodarstwo gdzie mleko od krowy to był rarytas! 

Jako nastolatka nie do końca lubiłam chodzić po mleko z mega ciężką blaszanką. Ale tego dnia zabrałam ze sobą aparat. I to właśnie był ten moment, ten dzień, w którym spacery po mleko stały się przyjemnością, a blaszanka wcale nie była już taka ciężka i nieporęczna. Wykonałam wtedy kilka zdjęć podczas zachodu słońca, a jedno z nich totalnie mnie porwało.

Sukcesywnie zabierałam tą maleńką małpkę wszędzie, gdzie mogłam i robiłam zdjęcia. Dużo zdjęć. Ćwiczyłam oko. Zmieniałam perspektywę. Fotografowałam widoki, kwiatki, zwierzęta. Wywoływałam zdjęcia. 

Tak, mam mnóstwo zdjęć z tamtego okresu. Twierdzę, że bardzo dużo mi to dało – całkowicie inaczej odbiera się zdjęcia na ekranie komputera niż wywołane. Wpadłam w totalny wir fotograficzny! 

Brakowało mi jakiegoś człowieka na tych moich zdjęciach. Ale z biegiem czasu i do tego doszłam. Zanim to się jednak stało, kupiłam mój pierwszy aparat.

 

Katarzyna Paciorek Fotografia

Co daje pierwsza poważna praca we wakacje i pierwsza zarobiona kasa? No pełnię szczęścia i kupno pierwszego, własnego, takiego tylko mojego aparatu. Długie rozkminy, rozważania i porady od innych osób i padło na hybrydę. Wiecie co to jest hybryda?

Aparat hybrydowy to aparat cyfrowy, który oferuje obiektyw typu zoom – to znaczy, że mogłam robić szerokie ujęcia, jak i mocne zbliżenia. Wyglądem przypomina lustrzankę, jednak wymiana obiektywów jest niemożliwa.  

Dla osoby totalnie początkującej to coś fantastycznego – za pomocą jednego aparatu mogłam wykonać portrety, krajobrazy czy detale. I faktycznie, aparat sprawdzał się w każdej sytuacji – na wakacjach, podczas fotografowania krajobrazów, kwiatków czy podczas pełni księżyca! No bajka!

Muszę tu wspomnieć o moim pierwszym totalnie poważnym programie graficznym – googlowska Picasa to był czad! W tym momencie śmieję się razem z Wami, ale wiecie, ja się nie wstydzę o tym mówić, bo dzięki temu doszłam tu, gdzie jestem!

Katarzyna Paciorek Fotografia

Mój pierwszy aparat

Dobra! Mamy pierwszy aparat, pierwszy program graficzny i pierwsze zdjęcia – pierwsze koty za płoty!  Aaa! To ten moment, kiedy muszę Wam powiedzieć o moim pierwszym fotografowaniu za kasę! A więc czytajcie!

Dawno, dawno temu kiedy fotografowałam moją ulubioną hybrydą, a obróbka zdjęć polegała na wrzuceniu zdjęć do googlowskiej usługi Picasa i świadomym miksowaniu suwaków, ja dumna ze swoich umiejętności wykonałam swoją pierwszą sesję za pieniądze! Już wtedy kontakt z człowiekiem nie sprawiał mi problemów i wyszło z tego kilka zdjęć z potencjałem.  I jeśli ktoś mi powie, że czegoś nie da się zrobić to owszem – da się.

Katarzyna Paciorek

Mój pierwszy kurs fotograficzny i pierwsza lustrzanka

Z moją hybrydą zaliczyłam pierwszy kurs fotografii, na którym dowiedziałam się, że to, co wiem jest dobrą wiedzą i że idę w dobrym kierunku. I tak czas mijał na fotografowaniu. Bardzo mocno rozważałam studium fotograficzne, jednak obrałam totalnie inny kierunek. 

Studia skończyłam z tytułem magistra inżyniera kończąc kierunek Edukacja Techniczno-Informatyczna na AGH w Krakowie. Do pracy inżynierskiej przemyciłam elementy fotografii tworząc projekt inżynierski pt. „Obróbka zdjęć i ich prezentacja – opracowanie metodyczne lekcji”. Natomiast w pracę magisterską napisałam o wideodydaktyce w nauczaniu techniki. Koniec suchych faktów – lecimy dalej po mojej szaleńczej drodze do sławy!

Między pierwszym kursem fotograficznym, a zdobyciem tytułu inżyniera kupiłam swoją pierwszą lustrzankę (jak wybrać pierwszą lustrzankę – o tym będzie odrębny wpis) – mega szaleństwo i totalna zmiana. Nie jestem motomaniakiem, ale wiecie, to jak przesiadka z malucha do ferrari. No totalny odjazd! W między czasie dowiedziałam się, że to jest to, co chcę robić! Moi przyjaciele i bliscy wiedzą najlepiej jaką drogę pokonałam do teraźniejszego miejsca. Prosząc ich o kolejny czas na wspólne zdjęcia stąpałam po cienkiej linie – bo ileż można w miesiącu iść ze mną na zdjęcia? Zdecydowanie dużo!

Muszę wrócić do lokalizacji czasu bo czuję, ze zgubię niedługo wątek. A więc ruszam kapsułę czasu i lądujemy w 2016 roku! 

Mam super męża i dwójkę fantastycznych dzieciaków – podejmuję decyzję o pójściu na półroczne studiom fotograficzne. Na koniec studium odbyła się wystawa, a na niej kilka moich zdjęć. Zajęcia pomogły mi ułożyć wiedzę w głowie, uświadomiły kilka kwestii i koniec końców wzięłam się za to wszystko na poważnie!  Miesiąc później miałam autorską wystawę zdjęć w Gminnym Ośrodku Kultury w Mogilanach. 

 

Moje pierwsze portfolio

2017 rok to wielki czas zmian i ogromu pracy, tworzenia portfolio! Inwestycji, zmiany sprzętu, porządnego komputera i ekranu z prawdziwego zdarzenia. A w związku z tym starania o dotację na otwarcie firmy. 

Czas pracy i dyscypliny. Bardzo trudny czas, bo wszystko chciałam dopiąć na ostatni guzik. Nie obyło się bez stresu i strachu o to, czy ja na pewno wiem co robię. Był i czas wątpliwości – bo własna firma, to nie bułka z masłem. 

Wiecie można otworzyć firmę i ją mieć – a ja chciałam czegoś więcej!  W mojej głowie firma, którą otwieram ma działać i zarabiać. A na start nie dostajesz tysiąca zleceń do zrealizowania, a comiesięczne składki do opłacenia. I co robię ja? No staje na rzęsach!  Przecież nie otwieram firmy po to, by ją zamknąć!

Droga jaką pokonałam, by być dziś w tym miejscu, w którym jestem teraz to ogrom pracy, samodyscypliny i wielu wyrzeczeń. Każdą swoją wędrówkę zaczynam od dolin, bo zdobywanie szczytów to moja kolejna pasja!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Alina
Alina
10 listopada 2019 09:32

Super! Zawsze interesowało mnie to, w jaki sposób ludzie kreatywni realizują swoje marzenia. Oby tak dalej 🙂 Powodzenia!

Renata
Renata
15 listopada 2019 15:09

Kasia, bo marzenia się spełniaaaa ❤️ super!!! zatrzymujesz to czego człowiek w pędzie codzienności nie zauważa i to jest PIĘKNE
nie wspominając o sesjach, które zatrzymują wspomnienia i nasze emocje… Cudnie, że robisz to co kochasz